8 maj 2016

Pierwsza gra: Urozmaicone popołudnie gimnazjum Teiko (Część 4).



Tłumaczenie angielskie: Moco

                Aomine pospieszył za wściekłą Momoi, wołając jej imię, ale dziewczyna nawet się nie obejrzała. Skręciła za róg i wyszła, całkowicie go ignorując. Nawet jeśli to miała być taka malutka rzecz, i tak chciałam to zrobić, pomyślała ze złością, kiedy doszła do maszyny z napojami w korytarzu obok klatki schodowej. Nikogo tutaj nie było. Wybrała butelkę mrożonej herbaty i wypiła pół butelki duszkiem, wciąż zła.
-Aomine-kun naprawdę nie ogarnia takich rzeczy – syknęła sama do siebie.
-Co? Pokłóciłaś się z chłopakiem? – zapytał ktoś zza jej pleców i Momoi obróciła się.
                Tuż za nią stało dwóch chłopaków, na oko chodzących do liceum. Workowate spodnie mieli zawieszone nisko na biodrach, a guziki koszul rozpięte. Jeden z nich, ten z długimi włosami, spojrzął jej w oczy i zaśmiał się, a dziewczyna poczuła nieprzyjemny dreszcz.
-Po kłótni z facetem przyszłaś się tutaj napić i odetchnąć? Pozwolić takiej ślicznej dziewczynie, jak ty, się zdenerwować, beznadziejny musi być ten twój fagas.
-…czego chcecie? – zapytała Momoi ostrożnie. Jej gniew na Aomine wyparował, zastąpiony ważniejszą sprawą: jak poradzić sobie z obecną sytuacja? Jej wcześniejsze doświadczenie mówiło jej, że ludzie którzy tak po prostu podchodzą zagadać, zazwyczaj nie mają w planach nic dobrego.
                Kolega długowłosego chłopaka, z kolczykami w nosie, stanął obok niej, całkowicie odcinając jej drogę ucieczki. Teraz nie mogła ani wrócić, ani uciec schodami.
-Powinnaś pozwolić nam poprawić sobie humor. Masz ochotę na karaoke? Oczywiście, my stawiamy! – ten z długimi włosami złapał ją za ramię.
Nie dotykajcie mnie!
                Momoi była wściekła. Jednakże wiedziała również, że jeśli wdałaby się w irracjonalną pyskówkę z nimi, tylko by ją wyśmiali. Musiała zrobić coś innego. Wyrwała się lekko chłopakowi i spojrzała na nich zimno.
-Nie zachowujcie się tak, proszę. Ktoś na mnie czeka. Muszę iść.
-Hej, hej, nie mów tak. Patrząc na ten mundurek, chodzisz chyba do gimnazjum Teiko? Jak na gimnazjalistkę, jesteś całkiem urocza – oznajmił chłopak z piercingiem w nosie, podnosząc ramię, by objąć nim Momoi. Dziewczyna próbowała się uchylić, ale za plecami miała maszynę z napojami, co uniemożliwiło jej jakikolwiek ruch. Nie miała jak uciec.
Nie!
Szarpnęła się, próbując uchronić się przed dotykiem, ale jego ramię nigdy jej nie dotknęło.
-Momoi-san chyba was nie zna, prawda? – ramię obcego chłopaka zostało złapane przez kogoś.
-Gnoju! Kim ty jesteś? – warknął tamten, obracając się.
-Tetsu-kun! – zawołała Momoi z nieukrywaną ulgą w głosie. Nie miało to nawet znaczenia, kiedy się tu zjawił!
Kuroko puścił rękę chłopaka.
-Gnoju, kiedy ty… - wymamrotał tamten, pocierając swoją rękę i patrząc na Kuroko z lekkim zaskoczeniem. Był nim tak pochłonięty, że nie zauważył kolejnej osoby, która stanęła obok nich.
-Ach! – krzyknął nagle długowłosy chłopak, gdy jego plecy uderzyły o podłogę. Tuż obok niego stał zniecierpliwiony Aomine.
-Co ty robisz, Satsuki?
-Aomine-kun! – sapnęła zaskoczona Momoi.
-Jeśli masz ochotę napić się soku, powiedziałem, że ci go postawię.
-Czy ty masz pojęcie, co zrobiłeś, skurwysynu?! – wrzasnął długowłosy chłopak, podnosząc się i ze złością patrząc na Aomine.
-Co zrobiłem? Podciąłem ci kolana.
-Jeszcze masz czelność o tym mówić?! Chcesz umrzeć?!
-Oczywiście, że nie. Szukałem jej, ale stałeś mi na drodze, więc musiałem cię trochę przesunąć.
-Coś ty powiedział? Ty gówniarzu! – chłopak złapał kołnierzyk Aomine. To zapewne zainspirowało jego kolegę z kolczykiem, który sięgnął do Kuroko.
-Wy, gimnazjaliści, próbujecie być odważni!
Kuroko zrobił krok do tyłu, przez co jeden ze starszych chłopaków musiał zrobić krok do przodu. Nagle wydał z siebie jednak dziwny pomruk, kiedy okazało się, że nie może zrobić żadnego kolejnego kroku. Poza tym, miał wrażenie, że na jego czole zaciska się imadło. Co się dzieje?, pomyślał, podnosząc wzrok. Jakkolwiek jednak nie próbował, nie mógł poruszyć głową. Dopiero wtedy zorientował się, że ktoś trzyma w garści jego głowę.
-Co wasza trójka robi? Kto to? Jakiś znajomy?
Słowa te padły znad głowy chłopaka z koczykami w nosie. Zerkając do tyłu, poczuł, że coś odbiera mu głos. W sumie nic dziwnego – każdy pozostałby bez słów, gdyby jego głowę, niczym piłkę, trzymał dwumetrowy olbrzym.
-Hej, gnoju, puść mnie! – chłopak złapał rękę Murasakibary, próbując się uwolnić, ale na gigancie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Poza tym, z tej perspektywy wciąż nie mógł zobaczyć Murasakibary, przez co czuł rosnącą panikę.
-P-proszę, puść mnie!
-Nie chcę~ - ziewnął Murasakibara.
-Zgnieć jego głowę, Murasakibara – zasugerował Aomine, zerkając na niego kątem oka i uśmiechając się złośliwie. Oczywiście, była to groźba totalnie bez pokrycia, ale długowłosy chłopak natychmiast puścił kołnierzyk Aomine.
-Mmmm…..może cię posłucham i zmiażdżę go – zamruczał Murasakibara, zaciskając palce mocniej na głowie chłopaka. Jego głos był tak dziecinny, że nie było wiadomo, czy mówi serio czy żartuje.
-N-nie! – krzyknął spanikowany licealista z kolczykami w nosie. Jego długowłosy kolega rzucił mu się na pomoc.
-A zresztą~
                Murasakibara nagle zwolnił uścisk, przez co chłopak z kolczykami stracił równowagę, będąc jednocześnie ciągnięty przez swojego długowłosego kolegę. Ostatecznie obaj się przewrócili.
-Ałć…
-Spadajmy!
-C-cholera, zapamiętamy to! – obaj podnieśli się szybko i coś tam jeszcze mamrotali, salwując się ucieczką.
-O co im chodziło? – zapytał Murasakibara, drapiąc się w kark. Najwidoczniej nie miał bladego pojęcia, co się właśnie stało. Momoi odetchnęła głęboko, czując, jak opuszcza ją całe napięcie i zdenerwowanie.
-Co za ulga…
-ULGA? Co ty robiłaś?! – warknął Aomine, dając jej pstryczka w czoło.
-Ja…ja… - Momoi miała zamiar mu ostro odpowiedzieć, ale szybko urwała i spuściła głowę. –Przepraszam.
                Nawet jeśli planowała znaleźć okazję do ucieczki i wołania o pomoc, gdyby Kuroko i pozostali się nie zjawili, nie byłoby łatwo wyrwać się tej dwójce. Poza tym, chłopcy się martwili i szukali jej, co ją ucieszyło. Zwłaszcza, że pierwszy zjawił się Kuroko!
-Dziękuję za to, że mnie uratowaliście.
-Na szczęście nic ci się nie stało – odparł Kuroko z delikatnym uśmiechem.
-W-wcale nie przyszliśmy cię uratować! To on tu przyszedł na własną rękę – bąknął Aomine, odwracając się na pięcie i odchodząc.
-Muk-kun, tobie również dziękuję.
Słysząc jej słowa, Murasakibara uśmiechnął się łagodnie.
-Nnn? Dlaczego mi dziękujesz?

                Kiedy wrócili do salonu z grami, Midorima i Kise już tam na nich czekali. Blondyn pokazywał Midorimie cały plik zdjęć, chociaż nie było wiadomo, kiedy te zostały zrobione. Kise uśmiechnął się krzywo do zaskoczonej Momoi.
-Kiedy poszedłem odebrać nagrodę za DDR, zatrzymała mnie grupa dziewczyn i powiedziały, że widziały mnie w gazecie. Po tym poprosiły o to, żebym zrobił sobie z nimi zdjęcie. W sumie to się nie zastanawiałem długo i zgodziłem się, ale to wymknęło się spod kontroli i narobiliśmy ich masę, jedno za drugim… Właśnie pokazuję Midorimacchi’emu!
-Są tak niewyraźne, że nie widać kto jest kim – odparł wprost Midorima.
-Dziewczyny lubią ozdabiać zdjęcia różnymi naklejkami, nieprawdaż, Momocchi?
-Mmm, tak jest bardziej uroczo – zgodziła się, ostrożnie oglądając każde z nich. Po kilku nagle się zatrzymała. –Ki-chan, to tło jest bardzo rzadkie. Ma obręcz do koszykówki!
-Ach? Och, ta fotka. Ano, to tło jest faktycznie rzadkie. Zazwyczaj są to jakieś widoczki. Ach, właśnie. W sumie to rzadka okazja, więc dlaczego nie zrobilibyśmy sobie wspólnego zdjęcia?
-Ach?
-Co?
-Hah…
-Co ty planujesz?
-Kise-kun, to w sumie dobry pomysł.
Każdy z nich miał inną opinię odnośnie tej propozycji.
-To przez to, że prawie w ogóle nie wychodzimy tak po prostu, spokojnie się poszwendać. Poza tym, założę się, że przynajmniej jeden z nas nigdy nie był w budce do robienia zdjęć!
-Ja nigdy w takiej nie byłem – przyznał szczerze Kuroko.
-Naprawdę? Chodźmy więc! – zawołała nagle zainteresowana tematem Momoi. Bo jeśli się nad tym zastanowić, to szansa na zrobienie sobie wspólnego zdjęcia z Kuroko była bardzo niska. I nawet jeśli na zdjęciu mieli być pozostali, trzeba było wykorzystać tę szansę.
-Nie potrzebuję jednego.
-O czym ty mówisz? To tylko ten jeden raz. Gdyby Mommochi tu nie było, wtedy nam, chłopakom, nie byłoby dane zrobienie sobie wspólnego zdjęcia w budce!
Kise próbował w tgen sposób namówić Aomine, który wciąż powtarzał, że to kłopotliwe i odmawiał zgody na zdjęcie. Będąc do tego zmuszoną, Momoi sięgnęła po broń ostateczną.
-Aomine-kun, czy ty przypadkiem właśnie nie pożyczyłeś moich notatek do kserowania? Pomyśl o tym jak o podziękowaniu.
-Co?! Jeśli to tak przedstawiasz… Aaach! No dobra! Niech będzie! – Aomine poddał się dosyć szybko, a Momoi była dumna ze swojej techniki wpływania na niego.
-W takim razie ja też nie mogę odmówić – bąknął Midorima, poprawiając swoją grzywkę i próbując się za nią ukryć.
-Eeech? A więc wszyscy? W takim razie ja też~ - oznajmił Murasakibara, dołączając do ekipy. Wszyscy razem skierowali się w stronę budki ze zdjęciami.
                I nawet jeśli był to jeden z najnowszych modeli, z grupą tak wysokich osób w środku, mieli problem by się wszyscy zmieścić. Z trudem ścisnęli się w małej kabinie.
-Ale tłok… Jak laski mogą znieść bycie w tak ciasnej przestrzeni… - rzekł beznamiętnie Aomine, siadając na ławeczce.
-Rozumiem, tła są wyświetlane na ekranie – powiedział Midorima sam do siebie, rozglądając się dookoła z zainteresowaniem.
Murasakibara nie był w ogóle zainteresowany, po cichu jadł tylko swoje przekąski.
-Okej, gotowe. Przygotujcie się, zaraz będzie! – zawołała Momoi, która dotychczas zajmowała się ustawieniem maszyny. –Uśmiech, chłopcy!
Po tym, jak maszyna poinstruowała ich, jak się zachowywać, słyszeli cichy klik migawki. Ekran przed nimi wyświetlił zdjęcie, które właśnie zostało zrobione.
-Aaaa! Jak mogliśmy zrobić TAKIE zdjęcie? – krzyknął z oburzeniem Kise, który wychylił się, by spojrzeć na ekran i je skontrolować. –Aominecchi, czemu odwróciłeś głowę od aparatu?
-Ponieważ tam było coś bardziej interesującego – odparł z pełną powagą chłopak.
Momoi obróciła się do Midorimy, który stał z tyłu.
-Midorin, uśmiechnij się, kiedy robimy zdjęcie!
-To jest jedyny wyraz twarzy, jaki potrafię zrobić podczas robienia zdjęć.
-Ale nie robimy teraz zdjęcia do paszportu! Poza tym, Muk-kun, czemu zasłoniłeś twarz paczką chipsów?!
-Mmmm, ponieważ chcę mieć z nimi zdjęcie~
-Więc po prostu przyłóż je do piersi!
-Okej, robimy kolejne! – oznajmiła Momoi, znów nastawiając maszynę. –Uśmiech!
Po chwili usłyszeli błysk migawki.
-Mmm… to nie wyszło tak źle – zauważyłKise, przyglądając się najnowszemu ujęciu. Spojrzał na Momoi, czekając na jej opinię.
                Były dwie zasadnicze różnice między tym, a poprzednim zdjęciem. Po pierwsze, teraz Aomine (nawet jeśli został do tego zmuszony!) spoglądał w obiektyw, a po drugie, Murasakibara umieścił paczkę chipsów obok swojej twarzy.
Momoi wgapiła się w zdjęcie.
-Mmm… jest okej. Zdjęcie nie jest takie złe – uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła rękę, by zaakceptować fotografię i ją wydrukować.
-Czekaj – Midorima ją zatrzymał.
-Co, Midorimacchi, chcesz kolejne ujęcie?
Chłopak jednak wycelował palcem w zdjęcie i westchnął.
-Nie zapomnieliśmy o czymś ważnym?
-Czymś ważnym? – zapytali Momoi i Kise jednocześnie, zerkając na zdjęcie.
                Z przodu stała Momoi i on, z szerokimi uśmiechami, a za nimi Midorima, Aomine i Murasakibara.
-Midorimacchi, chciałeś, żebyśmy wszyscy jakoś zapolowali?
-Nie! Nie widzisz tego? Kuroko tutaj nie ma!
-Aaaach! – znów wrzasnęli razem Momoi i Kise, spoglądając jeszcze raz na ekran.
-Kurokocchi?! – zawołał Kise, z pospiechem otwierając drzwi kabiny, ale nikogo nie było na zewnątrz.
 -Tutaj jestem – dobiegł ich głos zza pleców Murasakibary.
-Eech? – olbrzym przesunął się odrobinę, odsłaniając Kuroko, który faktycznie stał za nim.
-Kurokocchi, jakim cudem skończyłeś właśnie tam?!
-To Murasakibara-kun usiadł tuż przede mną.
-Mmm? Naprawdę? – zapytał chłopak, bez cienia żalu w głosie.
-To prawda. Jak się przyjrzeć uważnie, to widać ramię Tetsu – Aomine dotknął palcem ekranu, poszukując na zdjęciu śladów Kuroko.
-Tetsu-kun, chodź tutaj, chodź do przodu! – poprosiła Momoi, wciągając go między siebie i Kise. Obróciła to w sytuację, w której wyglądało to tak, jak gdyby nie miała nic przeciwko temu, by chłopak stał obok niej.
-Właśnie, z przodu będzie bardziej widoczny! – zgodził się Kise, by jej pomóc, a Momoi w duchu przybiła mu piątkę. Świetna robota!
-O, właśnie. Trzymaj to, przez to będziesz wzbudzał jeszcze większą uwagę. To nagroda, którą dostałem – dodał Kise, wręczając Kuroko skarbonkę, wystylizowaną na przynoszącego szczęście kota.
Tetsu-kun trzyma tak uroczą skarbonkę! Dobra robota, Ki-chan!, jęknęła raz jeszcze w myślach Momoi. Z tą myślą, radośnie nastawiła maszynę na kolejne zdjęcie.
-Okej, przygotujcie się… jesteście gotowi?
-Chwila! – Midorima znów ją zatrzymał. Z pełną powagą spojrzał na Kuroko. –Kuroko… co ty trzymasz?!
-Skarbonkę maneki-neko[1]. Kociaka?
-Kociaka?!
-Właśnie tak go nazwałem. To kot na szczęście – kontynuował Kuroko, podając mu skarbonkę. –Chcesz zobaczyć?
Midorima ujął figurkę kota i zmierzył ją badawczym spojrzeniem z góry na dół. Kiedy kot praktycznie miał stanąć w płomieniach od jego ostrego, palącego spojrzenia, Midorima w końcu pękł.
-Kuroko, daj mi go!
-Co? Jasne.
-CO?! – nie mogąc się powstrzymac, Kise i Momoi znów przemówili jednym głosem.
-Midorin, co się stało? Od kiedy zbierasz rzeczy związane z kotami[2]?
-Poza tym, po pierwsze, ten kot jest mój! Po drugie, koty do ciebie nie pasują, Midorimacchi!
-Nie mów tak wprost tak niegrzecznych rzeczy, Kise – upomniał go beznamiętnie Midorima, patrząc wprost na niego. –Nie mam hobby związanego z kotami. Ale ta skarbonka jest wyjątkowa.
-Czy to nie jest przypadkiem twój szczęśliwy przedmiot na dziś? – zapytał Kuroko.
-Tak – przytaknął Midorima bez wahania. –Dziś rano w Oha Asie ogłosili, że szczęśliwym przedmiotem dla Raków jest maneki-neko. Przeszukałem cały dom, ale nie mogłem znaleźć ani jednego. Więc nie miałem dziś swojego szczęśliwego gadżetu.
-Racja, nic dzisiaj nie miałeś w rękach, Midorimacchi… - zauważył Kise, opierając brodę na pieści, próbując przypomnieć sobie, czy tak naprawdę było.
-Tetsu-kun jest naprawdę niesamowity. Zauważył, że Midorin nic dzisiaj nie przyniósł – oznajmiła z podziwem Momoi.
-Moim hobby jest po prostu obserwowanie ludzi – odparł Kuroko bez żadnej emocji.
                A skoro to był szczęśliwy przedmiot dla Raków, nie było innego wyjścia. Kise podarował Kociaka Midorimie, który po zyskaniu swojego gadżetu, odzyskał wigor i teraz tryskał energią, niczym ryba w wodzie.
-Miałem się zatrzymać w sklepie z antykami po drodze do domu… Nigdy bym nie przypuszczał, że znajdę go w takim miejscu!
-Czy to nie cudownie, Midorin?
-Dobra, dobra, robimy zdjęcie na pamiątkę! – zawołał zniecierpliwiony Kise, nastawiając maszynę.
                Po znajomym już kliknięciu, ekran wyświetlił kolejne zdjęcie. W sumie nie było wiadomo, czy Midorima jest po prostu nieśmiały czy też rzadko pokazuje taką minę, ale w opinii Momoi, jego twarz wyrażała po prostu szczęście.



I po prawie miesięcznej przerwie wracam z nowelkami. Mam nadzieję, że tęskniliście :) Z tej części został jeszcze ich powrót do domu, postaram się go zmieścić w jednym fragmencie.Czekam na Wasze opinie ^^


[1] Maneki-neko, albo manekineko- kot zapraszający, wabiący; figurka kota z krótkim ogonem, przedstawionego w pozycji siedzącej, z podniesioną jedną łapą (zazwyczaj lewą) w geście przywołania. Wierzy się, że przyciągają doboryt, a oddalają nieszczęścia. Według tradycji, maneki-neko jest wcieleniem bogini litości, Kannon.
[2] Nie wiem, czy pamiętacie, ale Midorima nie lubi kotów.